Rytuał

31.07.2020

– Boże, jakie to były nienormalne czasy!

Agnes nic nie odpowiedziała. Patrzyła bezwiednie na kubek z kawą.

Pewne rzeczy musisz przepracować. Niestety, nigdy nie pozbędziesz się tej czarnej mazi w całości. Zawsze jakaś cząstka pozostanie z tobą do końca. Najbardziej w pamięć zapadł jej ten popieprzony rytuał, który odprawiała przed wyjściem ze swojego mieszkania. Prawdę mówiąc, czasami jeszcze go odprawia.

Stojąc przed lustrem, zakładała maskę na twarz, po czym brała kilka głębokich oddechów i zamykała oczy. Kiedy je otwierała były… smutne. Smutne, szare, zwykłe, normalne. Jak u typowego Obywatela. Wystarczyło nawet najmniejsze odstępstwo i trafiało się na przesłuchanie.

Gdy tylko dotykała klamki drzwi, reszta działa się automatycznie.

Klucze. Zejście po schodach. Miarowy krok. Wzrok tylko przed siebie. Byle szybko. Byle do celu.

Ludzie snuli się po ulicach niczym cienie. Ona była wtedy cieniem samej siebie.

Gdy wróciła, zrywała maskę i osuwała się na ziemię, łapczywie wciągając powietrze do płuc. Wydawało się jej, że całe wyjście poza mieszkanie robi na jednym jedynym oddechu.

Byle szybko. Byle do celu.

– Agnes, ile to już? Trzy lata?

– Dokładnie 29 miesięcy i dalej nic.

– Aniołowie robią co mogą.

– Taa… Na pewno…

– Ej, w końcu mamy porządny rząd i Agencję. Oby jak najdłużej. Wiwat partia, wiwat premier Remulus!

Przewróciła oczami i wyjrzała przez okno. Nie znosiła tego całego wiwatowania, ale co era to obyczaj.

Zepsuty mechanizm Poprzednie Wiadomość Następne

Opowiadania

Poezja 3.14